Autor |
Wiadomość |
The One
Sarafan
Dołączył: 15 Wrz 2009
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 23:38, 07 Lut 2010 |
|
ROBACZKU, KOCHAM CIĘ :*:*:*:*
Wreszcie ktoś kto poczuł się obrażony Avatarem tak jak i ja Ale zanim przejdę do konkretów, kilka sprostowań:
- Skąd Ci przyszło do głowy, że w latach 70. albo 80. "takie filmy się robiło"? Nie robiło się, zasada była zawsze ta sama - było i trochę dobrych i złych. Tobie pewnie chodzi o to, że takie science-fiction jak Avatar było wtedy w powijakach i ograniczało się do Gwiezdnych Wojen. Ale przecież mamy wtedy złoty okres ambitnego sci-fi w kinie z filmami Kubricka i Tarkowskiego na czele, no proszę Cię O innych gatunkach filmowych nie wspominam nawet. Twoja wypowiedź, że "to by było dobre 2-3 dekady temu (jak kino takie było i takie proste filmy się kręciło)" jest jak z przedszkola no. Nie pisz takich rzeczy więcej I nie sądzę, żeby odbiór tego filmu w latach 90. był inny - tutaj okres nie ma nic do rzeczy, chyba, że mówimy o technologii. Ot przecież choćby parę dni temu obejrzałem sobie bardzo dobrze zrobiony i niejednoznaczny sci-fi "12 małp" z 1995 r. który złożonością historii bije Avatara na głowę ;]
- I po drugie: Avatar nie jest bez fabuły. Jest jaki jest, bo to zbiór przemieszanych ze sobą klisz, kalek i motywów z wszelkiego rodzaju kina przygodowo-kosmicznego, do czego Cameron się przyznaje bez bicia i nie wypiera. To nie o historię w tym filmie chodziło
Cameron miał nadzieję stworzyć swoje własne Gwiezdne Wojny (które przecież również opierały się na archetypach) i urzec widza prostą, uniwersalną historią o miłości i granicach wyobraźni, podobnie jak przy Titanicu. I nie ma co ukrywać, że mu się to udało, oceny krytyków i zarobione przez ten film pieniądze mówią same za siebie.
Problem w tym, że ja tego też nie kupuję i poza powalającymi efektami ten film jest zmarnowanymi 2 godzinami mojego życia. Co z tego, że historia jest prosta i uniwersalna, skoro prócz tego jest też zwyczajnie głupia i kretyńska. Moje ulubione momenty to z kolei:
a) akcja jak Jake próbuje ewakuować ludność Na'vi spod drzewa jednocześnie przyznając się, że jest szpiegiem wynajętym przez wojsko. Good thinking, mate
i
b) akcja jak całe plemię Na'vi i Ney'tiri wybaczają mu wyżej wspomnianą zdradę ich rasy (a co za tym idzie, śmierć wielu ich współbraci i upadek tego wielkiego drzewa) bo przyleciał na wielkim czerwonym ptaku i on jest teraz Torus *beep* i poprowadzi ich do bitwy przeciw ludziom.
Avatar nie jest porażką całkowitą, jest fajny do przyjemnego spędzenia czasu i zostania oczarowanym przedstawionym światem, ale serwowana w nim historia tak bardzo boli, że skutecznie zepsuła mi większą część przyjemności obcowania z tym filmem. To jest takie 7/10 no, efektowna błyskotka i nie rozumiem dlaczego ludzie robią z tego takie wielkie wydarzenie w ich życiach.
I dlatego tak się cieszę, gdy wreszcie czytam kogoś kogo Avatar zniesmaczył tak jak i mnie
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez The One dnia Nie 23:41, 07 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
MgM
Starożytny wampir
Dołączył: 13 Paź 2007
Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TvTropes
|
Wysłany:
Pon 21:49, 08 Lut 2010 |
|
The One napisał: |
Ot przecież choćby parę dni temu obejrzałem sobie bardzo dobrze zrobiony i niejednoznaczny sci-fi "12 małp" z 1995 r. który złożonością historii bije Avatara na głowę ;] |
Jej, tak to napisałeś że wygląda na to, ze o tym filmie nigdy przed obejrzeniem nie słyszałeś. Jestem zdziwiony, zawsze uważałem 12 małp za dobrzez znany klasyk, a okazuje się że nie jest aż tak znany jak mi się wydawało.
Ponadto, nie porównywałbym Avatara do 12 małp, bo to w sumie 2 różne gatunki (ten drugi nie należy do kina akcji), tyle tylko że oba utrzymane w fikcyjnych otoczkach. Dobrze wiem co miałeś na myśli ale to jednak dwie różne sprawy, należało dać raczej za przykład Aliens czy Terminatora jako dużo bardziej zbliżone do Avatara filmy. Ale tak się tylko czepiam
Cytat: |
I po drugie: Avatar nie jest bez fabuły. |
Oczywiście, że nie jest. Jakby nie miał żadnej fabuły, nie byłby filmem. Każdy film ma jakąś fabułę, tyle że jedne lepszą a drugie gorszą.
Cytat: |
Jest jaki jest, bo to zbiór przemieszanych ze sobą klisz, kalek i motywów z wszelkiego rodzaju kina przygodowo-kosmicznego, do czego Cameron się przyznaje bez bicia i nie wypiera. To nie o historię w tym filmie chodziło |
To też prawda. Cameron miał prawo zrobić nudną, przewidywalną i kiepską fabułę, tak jak my mamy prawo głośno ją krytykować. Jako że to film akcji, stawiam Avatarowi mniejsze wymagania niż filmom bardziej ambitnym. Co jednak nie zmienia faktu że fabuła (nawet jak na kino akcji) powinna być lepsza.
Cytat: |
Cameron miał nadzieję stworzyć swoje własne Gwiezdne Wojny (które przecież również opierały się na archetypach) i urzec widza prostą, uniwersalną historią o miłości i granicach wyobraźni, podobnie jak przy Titanicu. |
Star Wars są dużo bardziej oryginalne fabularnie, niż to się może wydawać. Zauważ, że pierwszy film z tej serii powstał w "zamierzchłym" roku 1977, a to jak na miarę kina dość dawno. Historia w SW wydaje się bardzo typowa, ale to głównie dlatego że całe późniejsze kino opiera się na tym filmie! Wiele obecnych schematów, tych z Avatara też, zostało przez ten film wymyślone i wprowadzone.
A Titanic moim skromnym zdanie stanowczo nie zasłużył sobie na sławę jaką zyskał.
[/quote]I nie ma co ukrywać, że mu się to udało, oceny krytyków i zarobione przez ten film pieniądze mówią same za siebie.[/quote]
Po raz kolejny, pytanie czy zasłużył? Ja nie mogę na to odpowiedzieć, filmu w końcu nie widziałem (ale fabułę znam i ją krytykuję ).
Cytat: |
Problem w tym, że ja tego też nie kupuję i poza powalającymi efektami ten film jest zmarnowanymi 2 godzinami mojego życia |
Cytat: |
To jest takie 7/10 no, efektowna błyskotka i nie rozumiem dlaczego ludzie robią z tego takie wielkie wydarzenie w ich życiach. |
Nie przesadzasz trochę? Najpierw piszesz, że to 2 zmarnowane godziny, a potem dajesz 7/10? Każdy ma własny system oceniania, ale IMO to trochę niesprawiedliwe tak krytykować film który się tak wysoko ocenia. Ja dajmy na to wszystkie filmy od tej oceny uważam za warte mojego czasu.
Ale to też wyłącznie czepialstwo
Dziękuję za danie mi okazji do wrzucenia moich 3 groszy, co czynię z taką radością.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez MgM dnia Pon 22:06, 08 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
MgM
Starożytny wampir
Dołączył: 13 Paź 2007
Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TvTropes
|
Wysłany:
Śro 12:30, 10 Lut 2010 |
|
Dwa pod rząd, ale cóż zrobić...
Beowulf
Gatunek: Fantasy/Akcja
Rok: 2007
Reżyseria: Robert Zemeckis
Scenariusz: Roger Avary , Neil Gaiman
Czas: 113
Aktorzy: Ray Winstone, Anthony Hopkins i Robin Wright Penn w rolach głównych, oraz Angelina Jolie, John Malkovich i Brendan Gleeson w rolach drugoplanowych
Opis: Historia luźno oparta na legendzie o Beowulfie. W wielkim skrócie: Średniowieczna Dania. Króla Hrothgara i jego poddanych prześladuje potwór Grendel, a na ratunek przybywa dzielny Beowulf ze swoją drużyną
-----
-----
Kiedy tylko Beowulf wszedł na ekrany, został zmiażdżony potężnym młotem krytyki. Wystarczy powiedzieć, że nie zdobył wielkiej popularnosci. Dla tych którzy nie wiedzą, Beowulf jest 100% animacją 3D, z tą tylko różnicą, że pierwowzorami dla komputerowo generowanych postaci byli prawdziwi aktorzy, którzy udzielili im twarzy, mimiki, głosu etc. Tak więc po ekranie hasają nam cyfrowe avatary ( ) Anthonego Hopkinsa, Johna Malkovicha i innych.
Beouwulf to pozornie zwykła animacja stworzona dla zbijania kasy na żądnych niewyszukanej rozrywki widzach. I to niezbyt dobra. Technologia była jeszcze niedopracowana, skutkiem czego efekty specjalne stanowią najsłabszą część tej produkcji. Postacie poruszają się sztywno, i wyglądają bardziej na karykaturalne ludziki ze Shreka niż prawdziwych ludzi. Również liczne sceny walk nie robią większego wrażenia.
Co więc czyni tą produkcję dobrym filmem, którym IMO jest? Wszystko inne - fabuła, dialogi, aktorstwo (tak ). Ale po kolei.
Choć historia wydaje się być prosta jak drut, szybko zaczyna się wić i pętlić kiedy scenarzyści wyszli po za ramy oryginalnej legendy. Każdy bohater tego filmu okaże się być kimś dużo bardziej złożonym i wielowymiarowym niż a początku wygląda. Mamy Beowulfa, typowego herosa, który jednak wciaż pozostaje ulegajacym słabościom i próżnym śmiertelnikiem, mamy Grendela który wywołuje na przemian obrzydzenie i litość... ba, nawet ograna do bólu postać wrednego doradcy potrafi nieraz zaskoczyć. Czy to nie jest nietuzinkowe - rąbanina z głębią psychologiczną??
Dialogi to kolejna mocna strona filmu. Dość powiedzieć, ze przy każdej scenie walki z poirytowaniem czekałem aż się wreszcie skończy by móc sobie posłuchać następnego dialogu.
Aktorstwo, mimo że w filmie występują tylko drewniane kukły?! Owszem, bo choć avatary mają ruchy sztywne, aktorzy potrafili tchnąć w nie życie. Główną zasługą jest świetny voice acting. Szczególnie wybijają się tu mało znani Ray Winstone jako Beowulf i Brendan Gleeson jako jego towarzysz Wiglaf.
Podsumowując, Beowulf nie jest dziełem wybitnym, ale to wciąż dobry film, który mogę polecić z czystym sumieniem. Pamiętajcie tylko, by przymknąć jedno oko na efekciarską otoczkę, a drugim zajrzeć wgłąb dusz bohaterów.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Qjin
Strażnik Reavera
Dołączył: 09 Sie 2008
Posty: 1617
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lake of the Dead (Górki)
|
Wysłany:
Śro 19:38, 10 Lut 2010 |
|
Obejrzałem w końcu Avatara.
Reżyseria i Scenariusz - James Cameron
Jake Sully - Sam Worthington
Neytiri - Zoe Saldana
Grace Augustine - Sigourney Weaver i to tyle z tych bardziej znanych z postaci, no, jeszcze Michelle Rodriguez i Giovanni Ribisi, ale oni niespecjalnie długo tam grali)
I co powiedzieć?
Powiem wprost - wyszedłem z kina... zadumany. Nie wiem poważnie, co o tym filmie mam sądzić. Choć bolały mnie trochę oczy po seansie (Imax zapchany, trzeba było siedzieć w 4 rzędzie), ale te wszystkie szmery-bajery widziałem. Lot na skrzydłach bliżej niezidentyfikowanego ptaszydła oszałamia, podobnie jak inne sceny przyrodnicze. Podobnie z efektami dźwiękowymi.
Innymi słowy: James Cameron zapodał "mordoklejkę" wszystkim tym, którzy marudzą na przesadną komputerowość tych wszystkich filmów a la Emmerich. Oczywiście, tu cały film był obrabiany przez komputery, ale... nie widać tego W OGÓLE!!!! Na'vi to nie komputerowe zlepki, na tamtejszych stworzeniach widać najmniejsze szczegóły skóry, a wybuchy to wybuchy, a nie fajerwerki jak w Transformers 2. W połączeniu z 3D daje to oraz perfekcyjny i daje tak potężną iluzję bycia tam, że wydaje się, iż jest się na Pandorze. Tropika są kolorowe, baza to porządny, nowoczesny oddział, a nie imitacja. Miodzio.
Na aktorów też nie można narzekać - grają tak, jak mają grać, a dzięki rewelacyjnemu oddaniu ruchów i emocji Na'vi są lepsi niż taki Colin Farrell.
Tu leży największy czar tej megaprodukcji, pokazanie możliwości grafików w tej produkcji udało się w 100000000%, tak dobre są właśnie postacie Avatarów, tubylców i całej Pandory.
A fabuła - ajajaj... Na pewno lepsza od wszystkich ostatnich superprodukcji, w końcu to jednak Cameron, ale też zbyt prosta, przewidywalna (jak pojawił się wątek z uzdrowieniem Grace, to już automatycznie był wiadome, co stanie się pod koniec filmu z głównym bohaterem, podobnie jak zachowanie pułkownika w stylu "po moim trupie"), ech. No i cały główny wątek - kłaniają się tytuły wymienione przez robaczka.
No i tu przechodzę do sedna - chce obejrzeć ten film jeszcze raz, żeby przyjrzeć się dokładniej temu światu, tej przepięknej krainie, którą oczywiście Ziemianie chcą wyzyskiwać. Ale już w domu, na DVD, w HD. Chcę dokładniej odczuć ten czar Pandory, tą faunę i florę, z resztą, wszystko, co dzieje się w tym filmie. Dlatego wyszedłem taki zadumany z kina.
Potężne 8+/10 się należy, za banalną historię nie więcej, ale nie mniej dzięki oszałamiającej reszcie.
P.S. Mógłbym się pokusić o lepszą rekomendację tego filmu, ale niestety - wydarzenia następujące tam były tak oczywiste, że się wstrzymałem.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Qjin dnia Pią 17:40, 12 Lut 2010, w całości zmieniany 5 razy
|
|
|
|
robaczek
Starożytny wampir
Dołączył: 05 Wrz 2007
Posty: 875
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 11:14, 11 Lut 2010 |
|
Qjin, na litość! Znajdź jakiś mniejszy ten plakat! Manię wielkości masz, czy jak?!
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Qjin
Strażnik Reavera
Dołączył: 09 Sie 2008
Posty: 1617
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lake of the Dead (Górki)
|
Wysłany:
Pią 17:41, 12 Lut 2010 |
|
Teraz może być?
A swoją drogą, jak myślisz, bardziej zrzyna z Ostatniego Samuraja czy Tańczącego z Wilkami?
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
The One
Sarafan
Dołączył: 15 Wrz 2009
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 13:42, 14 Lut 2010 |
|
MgM napisał: |
Jej, tak to napisałeś że wygląda na to, ze o tym filmie nigdy przed obejrzeniem nie słyszałeś. Jestem zdziwiony, zawsze uważałem 12 małp za dobrzez znany klasyk, a okazuje się że nie jest aż tak znany jak mi się wydawało. |
12 małp klasykiem? To raczej za dużo powiedziane... Słyszałem, słyszałem, napisałem to w ten a nie inny sposób bo prawdopodobnie większość ludzi na tym forum wcześniej o nim nie wiedziało ;] To nie jest w końcu jakiś super znany film, który zmienił kinematografię; ale na pewno jeden z niewielu oryginalnych obrazów sci-fi z zalanych tandetą lat 90.
MgM napisał: |
Ponadto, nie porównywałbym Avatara do 12 małp, bo to w sumie 2 różne gatunki (ten drugi nie należy do kina akcji), tyle tylko że oba utrzymane w fikcyjnych otoczkach. Dobrze wiem co miałeś na myśli ale to jednak dwie różne sprawy, należało dać raczej za przykład Aliens czy Terminatora jako dużo bardziej zbliżone do Avatara filmy. Ale tak się tylko czepiam |
Spoko, po prostu podałem robaczkowi przykład, że stare filmy s-f wcale nie muszą być proste i głupie, i że ich poziom nie zależy od czasu. Ale faktycznie poprzednie dokonania Camerona są lepszym porównaniem, zwłaszcza, że to przecież ten sam reżyser.
MgM napisał: |
Historia w SW wydaje się bardzo typowa, ale to głównie dlatego że całe późniejsze kino opiera się na tym filmie! Wiele obecnych schematów, tych z Avatara też, zostało przez ten film wymyślone i wprowadzone. |
Masz rację, ale nie do końca, bo Lucas też ściągał i zapożyczał skąd tylko mógł, z prac Josepha Campbella począwszy, przez przygody Flasha Gordona, które oglądał w dzieciństwie na "Siedmiu Samurajach" Kurosawy skończywszy.
MgM napisał: |
A Titanic moim skromnym zdanie stanowczo nie zasłużył sobie na sławę jaką zyskał. |
No to tu się nie zgodzimy, według mnie wiele zarzutów wytaczanych temu filmowi jest chybionych. Nawet nie jest wcale tak łzawy jak wielu uważa
MgM napisał: |
Po raz kolejny, pytanie czy zasłużył? |
Nie ;]
MgM napisał: |
Nie przesadzasz trochę? Najpierw piszesz, że to 2 zmarnowane godziny, a potem dajesz 7/10? Każdy ma własny system oceniania, ale IMO to trochę niesprawiedliwe tak krytykować film który się tak wysoko ocenia. |
Tak, tylko, że te efekty wizualne i technologia powalają na tyle, że Avatar jest jednak must see. To, że mnie wkurzył nie oznacza, że nie jestem w stanie dostrzec co innych może w tym filmie urzec. Stąd taka, a nie inna ocena.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez The One dnia Nie 13:44, 14 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Qjin
Strażnik Reavera
Dołączył: 09 Sie 2008
Posty: 1617
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lake of the Dead (Górki)
|
Wysłany:
Wto 17:49, 16 Lut 2010 |
|
To się wtrącę - w CD-Action przeczytałem niedawno rubrykę Na Luzie. I się uśmiałem - bo my tu gadu-gadu o filmach fabularnych, a Avatar tak naprawdę zrzyna z Pocahontas. I to tak straszliwie, że aż niewybaczalnie... Jednakże nadal uważam, ze ten film jest wart obejrzenia.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
robaczek
Starożytny wampir
Dołączył: 05 Wrz 2007
Posty: 875
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 0:44, 26 Lut 2010 |
|
The One napisał: |
ROBACZKU, KOCHAM CIĘ :*:*:*:* |
O.o'
The One napisał: |
Skąd Ci przyszło do głowy, że w latach 70. albo 80. "takie filmy się robiło"? Nie robiło się, zasada była zawsze ta sama - było i trochę dobrych i złych. Tobie pewnie chodzi o to, że takie science-fiction jak Avatar było wtedy w powijakach i ograniczało się do Gwiezdnych Wojen. Ale przecież mamy wtedy złoty okres ambitnego sci-fi w kinie z filmami Kubricka i Tarkowskiego na czele, no proszę Cię O innych gatunkach filmowych nie wspominam nawet. Twoja wypowiedź, że "to by było dobre 2-3 dekady temu (jak kino takie było i takie proste filmy się kręciło)" jest jak z przedszkola no. Nie pisz takich rzeczy więcej I nie sądzę, żeby odbiór tego filmu w latach 90. był inny - tutaj okres nie ma nic do rzeczy, chyba, że mówimy o technologii. Ot przecież choćby parę dni temu obejrzałem sobie bardzo dobrze zrobiony i niejednoznaczny sci-fi "12 małp" z 1995 r. który złożonością historii bije Avatara na głowę ;] |
Skąd? Pewnie zgubny wpływ starego kina azjatyckiego. Oczywiście joke. Nie chodziło mi o kino stricte s-f/fantasy, tylko o kino przygodowe/akcji/sensacyjne jako takie. Filmy typu Brudny Harry, Rambo, seria Indiana Jones lub choćby Mad Max nie były raczej filmami górnolotnymi (jak się dobrze nad tym zastanowić, to nawet taki Obcy nie był), chyba sam to przyznasz. Pomimo to, niedawno (może ze dwa tygodnie temu) ponownie obejrzałam pierwszą część Rambo. Film jest prosty jak drut, ale jednocześnie nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że jednak jest dobry i wiem na pewno, że za jakiś czas obejrzę go ponownie. Niestety, nie mogę tego samego powiedzieć o Avatarze.
A 12 Małp nigdy nie widziałam. Dowiedziałam się o tym filmie dopiero tutaj na forum, gdy ktoś o tym filmie wspomniał. Nawet za bardzo nie wiem o co w nim chodzi, ale kojarzy mi się z Planetą Małp (pewnie przez tytuł).
The One napisał: |
Cameron miał nadzieję stworzyć swoje własne Gwiezdne Wojny (które przecież również opierały się na archetypach) i urzec widza prostą, uniwersalną historią o miłości i granicach wyobraźni, podobnie jak przy Titanicu. I nie ma co ukrywać, że mu się to udało, oceny krytyków i zarobione przez ten film pieniądze mówią same za siebie. |
MgM napisał: |
Star Wars są dużo bardziej oryginalne fabularnie, niż to się może wydawać. Zauważ, że pierwszy film z tej serii powstał w "zamierzchłym" roku 1977, a to jak na miarę kina dość dawno. Historia w SW wydaje się bardzo typowa, ale to głównie dlatego że całe późniejsze kino opiera się na tym filmie! Wiele obecnych schematów, tych z Avatara też, zostało przez ten film wymyślone i wprowadzone. |
Star Wars akurat lubię; mam na myśli oczywiście starą trylogię, nowa mnie nie porwała. I mówię to jako ktoś, kto ten film docenił dopiero po latach, już w XXI wieku. Co do fabuły SW, to czy ja wiem, czy jest aż tak prosta? Sama główna oś fabularna jest prosta (jak we wszystkim, nawet w takim LoK), ale to właśnie wątki poboczne (dużo bardziej skomplikowane i ciekawsze) tworzą ze świata Lucasa to coś co przyciąga już kolejne pokolenia widzów/czytelników. Sama z niecierpliwością czekam aż Lucas dorośnie i pozwoli komuś innemu zekranizować choć część książek należących do kanonu SW, a po cichu marzę o kinowej wersji Cieni Imperium oraz Karmazynowego Imperium. Inni fani nie mogą się doczekać tzw Trylogii Thrawna (nie czytałam, ale podobno bardzo dobra).
Pamiętam też jak kiedyś gdzieś usłyszałam jakoby SW były kinowym odzwierciedleniem Zimnej Wojny pomiędzy Rosją (Imperium) i USA (Rebelianci). Do tej pory chce mi się śmiać jak to sobie przypomnę. Nie przestaje mnie zadziwiać niepowstrzymana ludzka dociekliwość co też autor miał na myśli? Zamiast po prostu przyjąć ten film takim, jaki jest, czyli mamy złe Imperium i dobrych Rebeliantów, jacyś zwolennicy teorii spiskowych doszukują się w nim nie wiadomo czego. Powalające.
The One napisał: |
Masz rację, ale nie do końca, bo Lucas też ściągał i zapożyczał skąd tylko mógł, z prac Josepha Campbella począwszy, przez przygody Flasha Gordona, które oglądał w dzieciństwie na "Siedmiu Samurajach" Kurosawy skończywszy. |
Kurde, nienawidzę kina japońskiego, pewnie dlatego nie znam tych wszystkich klasyków. :/ Ale, ale... sam Lucas przecież przyznał, że zrzynał, a Cameron jakoś sobie nie przypominam, by był skłonny do ujawnienia faktu zrzynania z innych. Problem polega jednak na tym, że pomimo iż SW są w jakimś stopniu oparte na innych historiach, to nie są tak infantylne jak Avatar. Niestety smutne to, ale prawdziwe. Oba te filmy zrzynają z innych, ale tylko Avatar robi to tak bezczelnie.
Qjin napisał: |
bardziej zrzyna z Ostatniego Samuraja czy Tańczącego z Wilkami? |
Biorąc pod uwagę, że najpierw był Tańczący z Wilkami, potem Ostatni Samuraj (oczywiście w międzyczasie było na pęczki innych niemal identycznych produkcji), a dopiero na końcu Avatar, to tobie pozostawiam rozstrzygnięcie tego zagadnienia.
Dobra, przydługawy się ten post robi, czyli czas kończyć. Co do oceny, to w robaczkowej pięciostopniowej skali, Avatar dostaje (bardzo) naciągane 3. Dlaczego tak mało? Może jestem za stara na takie bzdety, ale dla mnie osobiście liczy się w filmie przede wszystkim fabuła i tylko na jest w stanie przyciągnąć mnie do ekranu i zatrzymać tam przez jakiś czas. Kolejnym miernikiem jest proste pytanie, które zadaję sobie po seansie filmu: czy chce mi się go obejrzeć po raz wtóry? Jeśli odpowiedź jest twierdząca, film jest OK, jeśli nie, jest to strata czasu, którą nie warto sobie zaprzątać głowy.
Natomiast efekty specjalne nie robią na mnie absolutnie żadnego wrażenia. Bo co takiego jest w takim Avatarze, czego jeszcze bym nie widziała gdzieś indziej? Wymyślone stwory? A co? Gier/filmów fantasy to nie ma? Może to, że film stworzono techniką motion capture, którą teraz tak zachwalają w wywiadach? A co jest w niej takiego innowacyjnego, skoro w grach stosuje się ją od lat? Może mam się zachwycać tym, że przecież cały film powstał w tejże technice? I co z tego? Gry też generuje się całkowicie w komputerze i jakoś nikt wokół tego szumu nie robi, więc dlaczego mam się tym zachwycać tutaj? Powtórzę to jeszcze raz. Avatar ma w sobie tylko efekty specjalne i nic poza tym. Niestety, te efekty nie są czynnikiem wystarczającym, bym chciała ten film ponownie obejrzeć. Poza rozbłyskami, feerią barw i innymi tego typu bzdetami, film nie oferuje absolutnie nic, do czego (jako widz) chciałabym wrócić.
OS. Qjin, nie mówiłam, żebyś zupełnie usunął plakat, tylko żebyś go zmniejszył. Mam przyzwoitą rozdzielczość ekranu, ale jak mi wywala plakat, który jest niemal dwa razy większy niż wysokość mojego monitora, to chyba jest to nieco za duże, nieprawdaż?
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
The One
Sarafan
Dołączył: 15 Wrz 2009
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 4:13, 26 Lut 2010 |
|
No co, nie mogę już uczuć okazywać?
robaczek napisał: |
Filmy typu Brudny Harry, Rambo, seria Indiana Jones lub choćby Mad Max nie były raczej filmami górnolotnymi (jak się dobrze nad tym zastanowić, to nawet taki Obcy nie był), chyba sam to przyznasz. |
Były, były, tylko, że w swojej kategorii. Poza tym - Obcy nie jest górnolotny?! To jeden z najlepszych horrorów jakie widziałem
robaczek napisał: |
A 12 Małp nigdy nie widziałam. |
Hm, a to polecam Ci, zwłaszcza skoro mówisz, że liczy się dla Ciebie tylko fabuła Film opiera się na motywie podróży w czasie i konsekwencji z nią związanych, więc nawet tak trochę LoKowo czasem się robi
robaczek napisał: |
Sama z niecierpliwością czekam aż Lucas dorośnie i pozwoli komuś innemu zekranizować choć część książek należących do kanonu SW, a po cichu marzę o kinowej wersji Cieni Imperium oraz Karmazynowego Imperium. Inni fani nie mogą się doczekać tzw Trylogii Thrawna (nie czytałam, ale podobno bardzo dobra). |
Jest świetna (a przynajmniej była jak czytałem ją w wieku... 13 lat? Teraz to nie wiem co by było... ). Niestety na Twoich marzeniach się skończy - Lucas już dawno powiedział, że więcej epizodów nie będzie i że traktuje świat filmowy i świat EU (Expanded Uniwerse, czyli wszystko poza filmami) całkowicie oddzielnie. Więc w myśl tej filozofii ekranizacja czegokolwiek z EU jest po prostu niemożliwa Aczkolwiek powiedział też niegdyś, że trylogia Thrawna i komiksy Dark Empire z odrodzonym Imperatorem są najbliższe temu co chciał zrobić, gdy jeszcze myślał o trzeciej trylogii.
robaczek napisał: |
a Cameron jakoś sobie nie przypominam, by był skłonny do ujawnienia faktu zrzynania z innych. |
Oj, jest skłonny, uwierz mi Tylko co z tego, skoro fakt, że to przyzna nie ratuje tego filmu
robaczek napisał: |
Bo co takiego jest w takim Avatarze, czego jeszcze bym nie widziała gdzieś indziej? : |
Sądzę, że jesteś jednak troszkę zbyt krytyczna, nawet z mojego punktu widzenia Avatar bezsprzeczną rewolucją w dziedzinie efektów specjalnych jest, i nawet ja to przyznam. Głównie przez nowatorskie użycie technologii 3D, ale też przez złożoność i szczegółowość stworzonego świata, no i też niesamowity wręcz realizm komputerowych postaci. Tego w grach nie ma To, czy ta kolorowa wydmuszka się podoba to już inna sprawa - ale techniczne osiągnięcie z pewnością zostało zdobyte
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez The One dnia Pią 4:16, 26 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Qjin
Strażnik Reavera
Dołączył: 09 Sie 2008
Posty: 1617
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lake of the Dead (Górki)
|
Wysłany:
Sob 0:39, 27 Lut 2010 |
|
Ano właśnie, dlatego Avatar wszystkie filmy bije na łeb na szyję pod względem realizmu świata, tych śmiesznych stworzonek i wielkich mastodontów, niebieskich wyvern i " wymiatającego czerwonego ptaka na dzielni", wreszcie sami Na'vi i latające statki. Jest to tak realistyczne, ze bardziej się nie da.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Malek
Starożytny wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 731
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malek's Bastion (Inowrocław)
|
Wysłany:
Nie 14:10, 28 Lut 2010 |
|
Wczoraj chciałem obejrzeć Avatara jeszcze raz. Niestety doszedłem do ostrzału przy wielkim drzewie i już mi się nie chciało oglądać. Cóż, dom to nie kino albo mi się znudziło (chociaż dziwne, bo film oglądałem 2 miechy temu). Przeskoczyłem od razu do finałowej bitwy, a następnie wyłączyłem film.
Plus dla filmu, za wykreowanie całkowicie nowego świata. Kolejne plusy lecą za widoki i dopasowaną do podziwiania widoków muzykę. Dalej uznanie za dwie bitwy, uzbrojenie ludzi i te mechy są dla mnie piękne.
Minusy to niestety słaba fabuła, pokrywana widoczkami i takimi tam. Zresztą kij z tym, grunt że oczy miały ucztę. I tak nie spodziewałem się fabularnego arcydzieła ani powalających zwrotów akcji.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Qjin
Strażnik Reavera
Dołączył: 09 Sie 2008
Posty: 1617
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lake of the Dead (Górki)
|
Wysłany:
Nie 16:55, 28 Lut 2010 |
|
No nikt się nie spodziewa świetnej fabuły po wysokobudżetowym filmie (choć Titanic, a już na pewno Gladiator, powalają). Jednakże boli to, że już nie było siły na wymyślenie własnej, nawet podobnej poziomem fabuły, a wolano proste zerżnięcie....
Choć z drugiej strony, choć fabuła była kalką, to powiedzmy wprost - jeśli w ogóle się nie pamięta Tańczącego z Wilkami, Ostatniego Samuraja czy Pocahontas - jest całkiem dobra (ba, za podobny motyw film Costnera dostał 7 czy 6 Oscarów).
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Qjin dnia Nie 16:57, 28 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
MgM
Starożytny wampir
Dołączył: 13 Paź 2007
Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TvTropes
|
Wysłany:
Pon 23:35, 01 Mar 2010 |
|
Qjin napisał: |
choć Titanic, a już na pewno Gladiator, powalają |
Nigdy nie rozumiałem zachwytu nad Gladiatorem. Nie mówię, to dobry film. Po prostu dobry. Nic szczególnego. Jego "dobrość" jest taka typowa...
Ogólnie Gladiator nie wyróżnia się niczym spośród pseudohistorycznych filmów akcji, nie jest też jakimś szczególnie dobrym filmem jak na tego reżysera,ba nie jest nawet najlepszym flmem Russela Crowe'a (jednego z moich ulubionych aktorów BTW). Dla porównania inny film tego rodzaju Ridleya Scotta - Królestwo Niebieskie - choć porónywalny jakością z Gladiatorem, nie zdobył nawet 1/100 jego rozgłosu.
Postacie są boleśnie jednowymiarowe, fabuła niezła ale też nieszczególnie oryginalna, zgodność historyczna kuleje jak pies z jedną nogą. Jak we wszystkich filmach tego gatunku. Więc co sprawia że akurat Gladiator jest tak uwielbiany?
Całkiem poważnie, zachęcam do podzielenia się ze mną uwagami na temat tego filmu. Jestem naprawdę ciekaw, jak widzą go inni ludzie.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez MgM dnia Pon 23:37, 01 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Qjin
Strażnik Reavera
Dołączył: 09 Sie 2008
Posty: 1617
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lake of the Dead (Górki)
|
Wysłany:
Wto 17:48, 02 Mar 2010 |
|
Podaj mi przykład, gdzie generał wojsk rzymskich z zazdrości syna cesarza, który chciał mianować Maximusa swoim następcą, traci żonę i dziecko, zostaje gladiatorem, a na koniec mści się na tymże synu, jednak sam ginąc. fakt, w superprodukcjach jedno wymiarowość nie ma końca, ale to... najlepsza historia jednowymiarowa. A że się nie trzyma faktów historycznych? Ameryka to Ameryka, zawsze pogmatwają... Ale przykuwa -
- gra aktorska
- muzyka (to tutaj Hans Zimmer pokazuje największą klasę)
- a jednak w miarę oryginalny scenariusz
- klimat (żyzne pola, las, gdzie miała odbyć się egzekucja, wreszcie obydwa kolosea)
- efekty (mój tata do dzisiaj testuje na tym filmie głośniki, do dzisiaj chyba tylko Avatar dorównuje szczegółami Gladiatorowi)
- całokształt, bo nic nie jest schrzanione, a końcowa scena (not yet, not yet..) powala.
A Królestwo Niebieskie... kompletnie mi się nie podobało.
Ten film po prostu nie ma JAJ. Zero klimatu (tu jakiś zamek,tam lasek, pustynia, tyle). Zero przyciągania (początek jest tak nudny, ze załamać się można).
I największy zarzut: jaki %!&*@&*# dobierał aktorów do poszczególnych ról? Kto pozwolił Orlando Bloom'owi, znanemu z ról przystojnych zawadiaków, grać kowala (młody=przystojny, podstawowe prawo Ameryki), który wychodzi na poważnego dowódcę oddziałów? Zamiast potężnego faceta koło 30'tki, który chce poważnie dokopać, mamy jakiegoś lalusia. I przez ten film kompletnie nie jest realistyczny, chociaż częściowo, jak Gladiator.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
MgM
Starożytny wampir
Dołączył: 13 Paź 2007
Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TvTropes
|
Wysłany:
Czw 17:13, 04 Mar 2010 |
|
Nie odmawiam Gladiatorowi doskonałości technicznej, ale to jednak nie wystarczy bym mógł uważać Gladiatora za coś wspaniałego.
Zakończenie, to z jednej strony odwaga uśmiercenia bohatera (+), ale osłabiona przez żewne i patetyczne słowa nad nim (-). W sumie wychodzi dość równo.
Fabuła, jakby ją odrzeć z antycznych nazw: ZŁY zabija DOBREMU żonę i dziecko (zauważyliście, jak rzadko bohater ma dwoje dzieci?), a ten się mści. Przecież to jak scenariusz kolejnego filmu Stevena Seagala. To nie jest "najlepsza historia jednowymiarowa", co najwyżej "standardowa historia jednowymiarowa w najfajniejszej otoczce"
Dokładnoscią historyczną to się niezbyt przejmuje. Ale tu trzeba zauważyć że Królestwo Niebieskie jest dużo bardziej zgodne.
W KN główny bohater jest rzeczywiscie nieszczególny, ale za to pozostałe postacie są interesujące. Przede wszystkim chodzi mi tu o Baldwina i Saladyna. Pierwszy jest bardzo ciekawy i nietuzinkowy. Drugi to jeden z bardzo nielicznych w historii holiłudu dobrych antagonistów. Za tego gościa należy się filmowi duży +.
Zresztą, wcale nie próbuję nikogo przekonać, ze KN jest lepsze czy nawet równe Gladiatorowi (to drugie owszem uważam, ale to pełny subiektywizm). Chcę tylko zwrócić uwagę, że Gladiator ma mimo wszystko za mało ambicji by być naprawdę bardzo dobrym filmem.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez MgM dnia Czw 17:15, 04 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Qjin
Strażnik Reavera
Dołączył: 09 Sie 2008
Posty: 1617
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lake of the Dead (Górki)
|
Wysłany:
Czw 18:31, 04 Mar 2010 |
|
A mnie się patetyczne słowa bardzo podobały. Dlaczego? A bo ja wiem... Nie wiem, jak to określić, ale mają taką magię, ze po zakończeniu aż chce się czasami rozrzewnić. Jak to bohater poświęcając się, w końcu zrobił to, co zamierza (w filmach o podobnych fabułach bohaterowie zwykle żyją, ba, zdradzają zmarłe żony i mają nowe dzieci, ech...)
Ale w jednym przypadku się zgodzę. Czemu on miał jedno dziecko? Może tak to wtedy było kręcone (teraz są i bezdzietni lub mają 12 dzieci...) .... A może to zgodność z faktami (wszak wolano mieć jednego potomka, niż wielu walczących między sobą)? Nie wiem.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
robaczek
Starożytny wampir
Dołączył: 05 Wrz 2007
Posty: 875
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 19:21, 29 Mar 2010 |
|
MgM napisał: |
Całkiem poważnie, zachęcam do podzielenia się ze mną uwagami na temat tego filmu. Jestem naprawdę ciekaw, jak widzą go inni ludzie. |
No właśnie, co też ludzie w nim widzą? Bo ja nie widzę nic godnego uwagi. Pamiętam jak mój brat skądś go przyniósł i pierwszy raz go oglądałam. Nastawiłam się na takie kino, że aż musiałam sobie miskę podstawić, bo tak się śliniłam do TV (reklama i opowieści innych, którzy go oglądali). A tu co?
Początek raczej nudny, dowodem na to, że zasnęłam chyba po 15min. No jest jakiś las, coś tam niby się działo/dzieje (do tej pory nie bardzo wiem), no ok. Ale dalej pewnie będzie dobrze. Jakiś młokos morduje cezara. No spoko, coś się dzieje. Potem chce zabić głównego bohatera, ale ten uchodzi z życiem. No ba! Przecież jakby nie uszedł, to by film się skończył, prawda? Potem jadą po jakiejś pustyni, tamten ledwo żyje, a ja cały czas się zastanawiam, dlaczego ten film nosi tytuł "Gladiator", skoro aż do tej pory (chyba już połowa filmu była) żadnego nie widziałam?!
Ale potem jest dobrze, zobaczyłam jak walczą, szkoda tylko, że w jakimś prowincjonalnym cyrku, a nie w rzymskim Koloseum. Dobrze, że akcja w końcu i tam się przenosi, tylko co z tego skoro niedługo potem film się kończy, chyba po dwóch walkach? To jest jakaś kpina! Po kiego grzyba ktoś nazywał ten film "Gladiator", skoro ma z nim tyle wspólnego co piernik z wiatrakiem?!
No i pozostała jeszcze do rozstrzygnięcia kwestia śmierci głównego bohatera. Ogólnie rzecz biorąc to typowy bohater, bardzo przypomina mi Giaura, któremu też zabili ukochaną, a on sam potem ginie. Tylko co z tego, skoro w ogóle mnie to nie przekonuje. Pomimo to jego śmierć była miłym akcentem, bo rzadko w Hollywood zdarza się, by główny bohater na końcu ginął. Niestety, impet tego faktu został zwolniony, ponieważ w okolicy krążyły też inne filmy tego typu, z Armageddonem na czele, a potem było ich jeszcze trochę, więc nie było to dla mnie nic specjalnego. Dodatkowym gwoździem do trumny był fakt, że jego śmierć pokazano jak coś niesamowicie pięknego, płatki róż, połączenie z rodziną, co wywołało mój śmiech. To już śmierć Bruce'a Willisa w Armageddonie bardziej mnie poruszyła , choć była do bólu hollywoodzka.
Ale jest i plus. Kilka lat później Niemcy nakręcili podobny film, z o wiele mniejszym budżetem, inną historią i muszę powiedzieć, że spodobał mi się on bardzo. Także nie mogę powiedzieć, że seans Gladiatora był dla mnie całkowitą porażką. Dzięki niemu odkryłam podobny film u naszych zachodnich sąsiadów, który przynajmniej mi się spodobał.
A na koniec może jeszcze wspomnę o Russelu Crowe i muzyce. Nigdy go zbytnio nie lubiłam, ogólnie ani mnie on ziębi ani parzy. Nad jego rolami przechodzę raczej obojętnie, więc nie był dla mnie żadną zachętą. Co do muzyki, to mnie również nie zachwyciła. Ot, spokojna, z nutką orientu i tyle. Nikt u mnie w rodzinie nie sprawdza na niej głośników, w tym i ja. Zbytniego wrażenia na mnie nie zrobiła.
Ogólnie film w mojej skali (pięciostopniowej) oceniam na na takie średnie 3. Można obejrzeć, efekty dobre, ale nic poza tym.
____________________________________
To teraz będzie o Królestwie Niebieskim. O dziwo, oglądałam, ale prawie nic z tego filmu nie pamiętam. Przypominam sobie, że Orlando Bloom był głównym bohaterem, kowalem, który wyrusza na krucjatę do Jerozolimy. Co mnie niepomiernie denerwowało w tym filmie to fakt, że ten chłopak kompletnie nie nadaje się do takiej roli. Za młody jest i za dziewczęco wygląda. To pogrzebało ten film. Ale co ja się będę rozwodzić, skoro prawie go nie pamiętam?
_____________________________________
A teraz z innej beczki. Niedawno w TVN leciało 300. Jako, że ta stacja przegina z reklamami tak, że aż człowiek apopleksji może dostać (najdłuższy blok reklamowy jaki kiedykolwiek puścili trwał z tego co pamiętam, jakieś 40min. Nie żartuję, naprawdę tak było, aż spoglądałam na zegarek z niedowierzaniem). to postanowiłam ściągnąć film z sieci.
Potem usiadłam jak człowiek i obejrzałam bez reklam. Co mnie uderzyło po tych kilku latach odkąd pierwszy raz go zobaczyłam? Wizualnie film jest tak samo śliczny jak go pamiętam, naprawdę dla samego tego warto go obejrzeć. Te kolory niczym w sepii i nieco podrasowane oczy, co by wyglądały jak z komiksu istotnie dodają mu uroku. Fabuła jest prosta jak drut, w niektórych miejscach kuleje niemiłosiernie, ale nadrabia to scenami walk, które do tej pory mi się podobają (szczególnie jedna, w której jeden ze spartan wychodzi przed szereg i chlasta przeciwników w zwolnionym tempie) i prezentują się bardzo dobrze. I w tym miejscu muszę też zaznaczyć, że muzyka mi się podobała. Kawałki "Cursed by Beauty" oraz "Xerxes' Tent" zapadły mi w pamięć i nieraz z chęcią ich słucham.
Co mi się natomiast nie podobało, to fakt, że główny bohater strasznie się tam drze. W pewnym momencie pomyślałam, że to komiczne i jak dostałam banana na gębie, tak mi już został do końca filmu. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy on potrafi powiedzieć coś nie wrzeszcząc przy tym?
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Lord /<ain
Scion of Balance
Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 728
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Coorhagen
|
Wysłany:
Pon 20:14, 29 Mar 2010 |
|
Nie wiem co macie do Gladiatora, ja tam film uwielbiam. Dla mnie jest świetny pod każdym względem. Dobry scenariusz, trzyma w napięciu i wcale nie jest tak oklepany jak twierdzicie. Choreografia walk miażdży. Robaczku narzekasz, że było mało walk na arenach. Były cztery licząc "finałowego bossa". Gdyby było ich więcej to by wszyscy się czepiali, że w filmie nic tylko same walki. Według mnie film był akurat bardzo dobrze wyważony jeśli chodzi o stosunek akcji do fabuły. Aktorstwo też bardzo dobre, zarówno Russell Crowe (oscar) jak i jego filmowy antagonista Joaquin Phoenix (nominacja). Ale przede wszystkim Gladiator jest świetnie wyreżyserowany. Ujęcia i towarzysząca im muzyka tworzą piękne połączenie. Oglądałem go już naprawdę sporo razy, a ciągle mnie urzekają. Ostatnia scena owszem, może wydawać się trochę kiczowata, ale jak dla mnie w kontekście całego filmu pasuje. Tworzy trochę taki klimat zakończenia a la antyczna tragedia. A przynajmniej mnie się takie skojarzenie narzuciło. Jeśli miałbym jakąś skalę oceniania filmów, to Gladiator zgarnął by u mnie najwyższą notę, bo wad po prostu tam nie widzę.
Jeśli chodzi o Królestwo Niebieskie to trzeba zaznaczyć, że wersja reżyserska filmu jest znacznie lepsza. A przynajmniej takie opinie przeczytałem w internecie, bo sam oglądałem tylko tę rozszerzoną wersję.
Film podobnie jak Gladiator ma wspaniałe ujęcia i niesamowicie klimatyczną muzykę. Scena maszerującej armii z Baldwinem na czele i krzyżem w tle - majstersztyk. W Królestwie zabrakło jednak tego czegoś, co sprawia, że oceniam go niżej od Gladiatora. Nawet pomimo tego, że bardzo lubię realia historyczne okresu krucjat. Rola Orlando Blooma mnie nie przekonuje, ale już taki Salah ad-Din został zagrany wzorcowo. Brawo dla twórców, że udało im się uniknąć jasnego podziału na dobrych chrześcijan i złych muzułmanów (bądź na odwrót), zamiast tego wszystko zrzucili na biednych Templariuszy (no, ale ktoś w końcu musi grać rolę tego złego, takie prawa gatunku).
Swoją drogą, już niedługo do kin trafi najnowsze dziecko Ridley'a Scotta, Robin Hood z Russelem Crowem w tytułowej roli. Zobaczymy czy wypadnie lepiej od Kevina Costnera Ja w każdym bądź razie oczekiwania mam duże, biorąc pod uwagę dwa omawiane wcześniej filmy Scotta.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lord /<ain dnia Pon 20:25, 29 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
MgM
Starożytny wampir
Dołączył: 13 Paź 2007
Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TvTropes
|
Wysłany:
Wto 15:56, 30 Mar 2010 |
|
Lord /<ain napisał: |
Swoją drogą, już niedługo do kin trafi najnowsze dziecko Ridley'a Scotta, Robin Hood z Russelem Crowem w tytułowej roli. Zobaczymy czy wypadnie lepiej od Kevina Costnera Ja w każdym bądź razie oczekiwania mam duże, biorąc pod uwagę dwa omawiane wcześniej filmy Scotta. |
Dla mnie wygląda ciekawie, bo już po trailerze można zobaczyć, że olali "zielone rajtuzy i wesołych kompanów", czyli całą tą narosłą przez lata infantylną otoczkę. Tutaj mamy normalnych żołnierzy, którzy wyróżniają się jedynie tym że stosują zasadzki. W trailerze podobał mi się klimat, zdjęcia (zbliżenie na łuk przy zwalnianiu cięciwy...), ładne kostiumy...
Krótko mówiąc, nie spodziewam się czegoś ponad poziom Gladiatora czy KN (a żadnego z nich jakoś nie kocham), ale na pewno przyzwoitego filmu zasługujacego na obejrzenie.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
robaczek
Starożytny wampir
Dołączył: 05 Wrz 2007
Posty: 875
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 19:13, 30 Mar 2010 |
|
The One napisał: |
No co, nie mogę już uczuć okazywać? |
Ależ możesz, możesz...
Lord napisał: |
Robaczku narzekasz, że było mało walk na arenach. Były cztery licząc "finałowego bossa". Gdyby było ich więcej to by wszyscy się czepiali, że w filmie nic tylko same walki. |
Żarty sobie robisz, prawda? Albo ja jestem jakaś inna, albo coś tu jest nie tak. Jeśli film nazywa się "Gladiator", to oczekuję, że popatrzę sobie na walki na arenach. Nie twierdzę, że ma to być jak gala boksu zawodowego, gdzie jedynym przerywnikiem jest cizia w bikini spacerująca po ringu z tablicą oznajmiająca gawiedzi, któąż to rundę będą za chwilę oglądać. Oczekuję filmu, który pokaże mi jakąś tam fabułę i właśnie walki na arenie. Tym czasem dostaję tak naprawdę dwie walki na arenie (zaraz jak Crowe trafił do Koloseum i potem z tym gościem w srebrnej masce), reszta jakoś mi na walki nie wyglądała, ale można powiedzieć, że ja się na walkach nie znam, w końcu żaden ze mnie wojownik.
Dla porównania przychodzi mi tutaj bardzo stary film pt Spartakus (1960) z Kirkiem Douglasem w roli tytułowej. Tu mogę powiedzieć, że "film był bardzo dobrze wyważony jeśli chodzi o stosunek akcji do fabuły". W Gladiatorze tego nie widzę. Nawet koniec jest podobny, ale z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że po obejrzeniu starocia łezka mi się w oku zakręciła, po obejrzeniu Gladiatora po prostu pomyślałam: "koniec, czas się podnieść od tego pudła (TV jakby ktoś nie wiedział) i za jakąś robotę się wziąć".
Jak MgM powiedział, a ja się z nim zgadzam. Dla mnie Gladiator to po prostu kolejny film z gatunku superprodukcji z Hollywood. Nic specjalnego, ot wysokobudżetowa produkcja firmowana nazwiskiem reżysera i tyle. Dobrze się ogląda, ale nic poza tym.
______________________________
Co do Robin Hooda... aż musiałam obejrzeć trailer. I znów zgodzę się MgM'em: "nie spodziewam się czegoś ponad poziom Gladiatora czy KN". Ale też nie mogę powiedzieć, że oczekuję czegoś więcej. Po prostu legenda o Robinie nie nadaje się raczej na kino górnolotne. To kino przygodowe, więc oczekuję, że będę dobrze się bawić jeśli kiedykolwiek przyjdzie mi to zobaczyć.
______________________________
Tak prawdę mówiąc, to ostatnimi czasy czekam jedynie na jeden film. Chyba na lato będzie już Prince of Persia: the Sands of Time. Z trailerów wnoszę, że będzie na co popatrzeć. Z nich również wnoszę, że inteligencją film grzeszył nie będzie,ale przynajmniej będzie wyglądał.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mundugumur
Starożytny wampir
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 782
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
|
Wysłany:
Wto 20:55, 30 Mar 2010 |
|
Przerwę tą małą dyskusję na temat Gladiatora jeśli pozwolicie...
Watchman - Strażnicy
Gatunek: Dramat, Akcja
Reżyseria: Zack Snyder
Scenariusz: Alex Tse , David Hayter
Muzyka: Tyler Bates
Aktorzy: Malin Akerman, Billy Crudup, Matthew Goode, Jackie Earle Haley, Jeffrey Dean Morgan, Patrick Wilson, Carla Gugino, Matt Frewer,
Czas: 163min
Opis:
Rok 1980 USA od dłuższego czasu superbohaterowie są uznawani za bandytów chyba, że pracują dla rządu - takich jest jednak niewielu reszta odłożyła swoje maski oraz kostiumy i odeszła w cień. Pewnej nocy jeden z bohaterów znany jako Edward Blake - Komediant zostaje zamordowany. Na miejscu zbrodni pojawia się jedyny superbohater, który nie zdecydował się zacząć normalnego życia. Podejrzewa on, że morderstwo Komedianta jest sprawką kogoś kto poluje na byłych herosów...
Film powstał na podstawie komiksu Alana Moore'a o tym samym tytule. Historia jest ciekawa i trzymająca w napięciu bohaterowie nie są tutaj pokazani jak w klasycznych produkcjach jako "ci dobrzy" a momentami można się zastanawiać czy nie są antybohaterami. Jeśli chodzi o aktorów i ich grę to obsada i charakteryzacja są naprawdę bardzo dobre trzeba przyznać, że aktorzy dobrani byli do swoich ról naprawdę dobrze widać to jak się przeczyta komiks ponieważ w ekranizacji bohaterowie są bardzo podobni do tych w oryginale, a aktorstwo muszę przyznać, że takiej gry można wymagać od aktorów po przeczytaniu komiksu. Produkcja ma dobre efekty specjalne i muzykę (co ciekawe utwory użyte w soundtracku były umieszczone już przez autora w komiksie i są dobrane naprawdę świetnie), film jest pełen zwrotów akcji ale znajdzie się też miejsce na odrobinę humoru. Przed seansem warto przeczytać komiks ponieważ różni się on trochę od filmu i dobrze jest najpierw poznać oryginalne dzieło ponieważ nie dało się odegrać niektórych scen tak dobrze jak było to zrobione w komiksie tak samo kilka naprawdę dobrych motywów musiało zostać wyciętych, ale mimo to film jest warty poświęcenia wieczoru.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mundugumur dnia Wto 21:11, 30 Mar 2010, w całości zmieniany 4 razy
|
|
|
|
MgM
Starożytny wampir
Dołączył: 13 Paź 2007
Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TvTropes
|
Wysłany:
Wto 21:53, 30 Mar 2010 |
|
Jak normalnie narzekam, że świetne wykonanie techniczne jest marnowane przez mierną historię, tak w przypadku Watchmen mam odmienny dylemat:
Fabuła jest świetna. Naprawdę, postacie są ciekawe, ich psychologia intrygujaca, klimat jest świetny, a zakończenie mocarne.
Za to sceny walki są koszmarne, kostiumy herosów komiczne, ciosom towrzyszą głuche plaśnięcia jak w jakichś parodiach, spowolnienie zamiast się podobać jedynie wkurza.
Krótko mówiąc, ciekawa historia umoczona w okropnej, tandeciarskiej i efekciarskiej oprawie.
Mimo wszystko, fabuła przeważa i Watchmen wciaż są filmem dobrym i godnym polecenia. Ale mogli być arcydziełem.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez MgM dnia Wto 21:55, 30 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Mundugumur
Starożytny wampir
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 782
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
|
Wysłany:
Wto 22:53, 30 Mar 2010 |
|
Widzisz jeśli chodzi o tą oprawę to kostiumy w komiksie były jeszcze gorsze (przynajmniej "nowego" pokolenia strażników bo starego były podobne) ale z tego co wiem to był to zabieg zamierzony bo komiks miał właśnie pokazać bohaterów od tej drugiej strony i nie tylko chodziło tutaj o charakter ale i o stroje.
Jeśli chodzi o sceny walki to mi osobiście nie przeszkadzały bo też były dość mocno jakby przerysowane i komiksowe, ogólnie dużo scen z filmu do złudzenia przypomina te z komiksu. I właśnie dlatego IMO powinno się przeczytać komiks zanim się obejrzy film jednak nie jest to konieczne jeśli człowiek żąda tylko odrobiny rozrywki.
Jak komuś podobają się Watchmeni to mogę jeszcze polecić V for Vendetta jest to również adaptacja komisku Alana Moore'a, który swoją drogą jest komiksową legendą. Wiem na pewno, że z jego komiksów jeszcze zekranizowano Ligę Niezwykłych Dżentelmenów jednak nie widziałem go i nie mogę ocenić.
Wracając do Strażników to zakończenie faktycznie miecie.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
The One
Sarafan
Dołączył: 15 Wrz 2009
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 1:12, 31 Mar 2010 |
|
robaczek napisał: |
Dla porównania przychodzi mi tutaj bardzo stary film pt Spartakus (1960) z Kirkiem Douglasem w roli tytułowej. Tu mogę powiedzieć, że "film był bardzo dobrze wyważony jeśli chodzi o stosunek akcji do fabuły". |
Bo nakręcił go Stanley Kubrick
robaczek napisał: |
Tak prawdę mówiąc, to ostatnimi czasy czekam jeden film. Chyba na lato będzie już Prince of Persia: the Sands of Time. |
To będzie największy komediowy kicz tego roku
MgM napisał: |
Za to sceny walki są koszmarne, kostiumy herosów komiczne, ciosom towrzyszą głuche plaśnięcia jak w jakichś parodiach, spowolnienie zamiast się podobać jedynie wkurza. |
Hm, więc tak - komiks Watchmen to jedna z najlepszych rzeczy jakie kiedykolwiek w życiu przeczytałem. Nie tylko jako komiks, wliczam w to również całą literaturę jaką znam (a znam trochę). Period. Jeśli ktoś przeczytał - wie co mówię. Jeśli nie - niech to zrobi. Ponieważ Egmont zjebał polskie wydanie niestety nie jest już dostępne na rynku, a jego ceny na allegro sięgają 300 zł, więc jedynym rozwiązaniem pozostaje a) zamówienie przez neta, b) ściągnięcie z neta. Tak się składa, że mam na dysku i polskie i angielskie wydanie, więc jeśli ktoś chciałby się zapoznać - piszcie na PW. Mam chorobliwą obsesję zapoznania znajomych z tym arcydziełem za wszelką cenę, więc jak nikt nie napisze to sam się do was odezwę
I niestety smutna prawda jest taka, że film stanowi najlepszy dowód na to co Moore mówi od lat - że tego komiksu nie da się dobrze sfilmować. Snyder zaszedł moim zdaniem najdalej jak tylko można jeśli chodzi o możliwości adaptacyjne formy jaką jest pełny metraż, ale osiągnął "tylko" tyle. Artystyczny rozmiar pierwowzoru po prostu rozsadza ten film od środka, który nie jest w stanie go pomieścić i to widać na każdym kroku. Wiele wątków jest tylko napoczętych, wiele akcji pojawia się dosłownie znikąd, tylko dlatego, że tak było w komiksie i nie ma uzasadnienia w filmie. Mam wrażenie, że zauważy to nawet ktoś kto komiksu nie czytał, to się aż tak rzuca w oczy - tak jakby film był w cieniu komiksu, tak jakby to nie logika i bohaterowie dyktowali bieg wydarzeń, ale papierowy pierwowzór.
Są tu sceny, które niszczą jaja i czochrają neurony - początkowa bijatyka, wzniesienie fortecy przez Manhattana na Marsie albo podróż Sowy i Rorshacha przez Antarktydę z "All Along The Watchtower" Hendrixa w tle to najlepsze przykłady na to, że jak Snyder chce, to może. Muzyka i zdjęcia faktycznie pięknie się dopełniają, ale to nie wystarczy - pojedyncze genialne sceny nie zmieniają faktu, że całość się po prostu kupy nie trzyma i tyle. Film pozostaje sumą scen, a nie zwartą całością.
Ponoć HBO miało plany zaadaptowania Watchmenów na 12-odcinkowy serial. Straszna szkoda, że nigdy nie doszło do realizacji; o ile pełen metraż fizycznie nie jest w stanie unieść ciężaru tej opowieści, o tyle w serial wierzyłbym już bardziej, a że robiłoby go HBO... no cóż, mogło być bardzo ciekawie.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez The One dnia Śro 1:18, 31 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
|